Droga na Wykus.

droga3

Z wyprawy na Wykus wróciłem z mieszanymi uczuciami, pewnie dlatego, że w ogóle nie byłem na nią przygotowany. Nie zabraliśmy z sobą ani prowiantu, ani mapy, a jedynie mgliste pojęcie o zgrupowaniu partyzanckim pod dowództwem Jana Piwnika „Ponurego” i zdarzeniach z lat 1943/44. O obchodach oficjalnych 71 rocznicy śmierci „Ponurego” nie spotkałem żadnej wzmianki na Onecie lub na stronie „Echa Dnia”.

droga4

W niedzielne popołudnie, w Wąchocku, na rynku było już po imprezie. Zapatrzyliśmy się za bardzo na pomnik „Ponurego” i trzeba było zawrócić, bo przegapiliśmy drogę na Wykus przez Rataje. Za wsią droga zamieniła się w bity trakt, który wydawał się nie mieć końca. Kilkanaście minut jechaliśmy pod słońce, mijaliśmy kolejne jodły, czasem brzozy lub dęby, a trzęsło niemiłosiernie na sterczących i wybitych kamieniach. Z dużą ulgą zatrzymaliśmy się przy pierwszym napotkanym pomniku, przystrojonym flagą narodową.

droga1

Zdałem się na mojego „przewodnika”, który bywał na legendarnej polanie jeszcze w latach 50., a po raz ostatni w roku 1991. Zeszliśmy z traktu na leśną drogę, w przekonaniu, że „partyzancka droga krzyżowa” zaraz doprowadzi nas do sławnej kapliczki z Madonną, w której sercu tkwi niemiecki bagnet(kordzik). Udało się nam przedostać na drugą stronę strumyka, zamienionego przez wszechobecne bobry w spore rozlewisko. Po jakichś dwustu metrach dróżka leśna całkiem zanikła, a przez gąszcz przebiegło coś jeleniowatego. Wycofując się lekkim łukiem w prawo, natrafiliśmy na trochę wydeptaną drożynę, gdzieniegdzie oznakowaną kawałkami biało-czerwonej taśmy policyjnej, kojarzącymi się z krawatami „Samoobrony”. Ukazała się nam polana z miejscem do biwakowania (ognisko, wiata, ławeczki) i tablicą pamiątkową, z której się dowiedzieliśmy, że to miejsce to „wzgórze 326 – Kropka”.

droga2

Wróciliśmy do samochodu i byliśmy w kropce, bo sił zaczynało brakować, pora wydawała się obiadowa, a cel wyprawy nie został osiągnięty. Wtedy zauważyłem, że jest kolejna strzałka z napisem „Wykus”, skierowana w stronę Bodzentyna. Ruszyliśmy piaszczystym poboczem traktu, żeby mniej trzęsło i stanęliśmy naprzeciw pomnika Obrońców Radiostacji Dalekiego Zasięgu, poległych 28.10.1943 r. Obok pomnika znajduje się tablica informacyjna wraz z mapką szlaków rowerowych, prowadzących do kapliczki na Wykusie. To już było bardzo blisko.

Zaparkowaliśmy na parkingu-biwaku przed wijącym się strumykiem, przeszliśmy przez mostek i idąc nieco pod górę, doczłapaliśmy na rozległą polanę, na końcu której wzniesiono kapliczkę, drewniany krzyż i zadaszenie nad polowym ołtarzem. Po drodze minęliśmy dwa rzędy siedzisk, wykonanych z drewnianych bali (grubych desek).

Pod kapliczką zastaliśmy świeże wieńce i wiązanki, złożone w sobotę (13.06), przez przedstawicieli MON, władze województwa, policję, parlamentarzystów i, przede wszystkim, Środowisko Żołnierzy AK „Ponurego” – „Nurta”, w hołdzie poległym oraz zmarłym członkom Zgrupowania AK. Mój „przewodnik” odmówił Wieczny Odpoczynek, a następnie bardzo dokładnie przeczytaliśmy historię Zgrupowania, umieszczoną na arkuszach z nierdzewnej blachy, przytwierdzonych do murku otaczającego kapliczkę. Na murze z tyłu kapliczki są zamontowane tabliczki epitafijne zmarłych żołnierzy Zgrupowania Świętokrzyskiego AK.

Nie byliśmy jedynymi, odwiedzającymi rocznicowo to miejsce na Wykusie, owiane legendą od prawie 70 lat. Spotkaliśmy grupki motocyklistów, kilka samochodów i trochę rowerzystów. „Przewodnik” zauważył jednak, że kiedyś tych niezorganizowanych turystów przybywało więcej.

Muszę się przyznać, że, przed tą wyprawą, moja wiedza o świętokrzyskiej partyzantce była niedostateczna. Na usprawiedliwienie mam tylko to, że w szkole zostałem zmuszony do przeczytania i obejrzenia „Barw walki”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Uzupełnij pole: *