Kwarantanna

Wystarczył niecały kwartał i została zamknięta bodajże najpiękniejsza planeta w Układzie Słonecznym. Odizolowano od siebie kontynenty, państwa, regiony. Nasz umiłowany kraj znowu ma zamknięte granice, a jego mieszkańcy coraz mniej swobód. Obserwuję od rana wzmożone ruchy policji i służb, a to oznacza, że już niebawem wszyscy zostaniemy skazani przez pisonerię na przymusową separację. W imię ratowania jakiegoś dobra, zostaniemy poddani „powszechnej” kwarantannie.

Z tym dziwnym, groźnym słowem „kwarantanna” zetknąłem się już w podstawówce, kiedy czytaliśmy jakiś tekst o opanowaniu epidemii czarnej ospy we Wrocławiu, w 1963 roku. Znaczenie tego słowa poznałem i zrozumiałem dopiero na jesieni 1980 roku, kiedy miła (a jak się pózniej okazało także niezwykle serdeczna i wyrozumiała) pani doktor Grażyna Pazdro zapodała nam listę lektur obowiązkowych do zaliczenia współczesnej literatury ukraińskiej. Na początku tej listy była niewielka książeczka pt. „Kwarantanna” autorstwa Jurija Mykołajowycza Szczerbaka.

Większość z nas przekartkowała powieść /scenariusz/ Szczerbaka – kijowskiego doktora epidemiologa, ale pani Pazdro oczekiwała od nas czegoś więcej, niż znajomości treści. Niewiele pomogła jednak ponowna lektura, gdyż nadal nie byliśmy w stanie dostrzec  uniwersalnej tematyki utworu, ani jego zgrabnej kompozycji. Na szczęście pani Doktor się zlitowała i sama przedstawiła nam analizę literacką „Kwarantanny”. Dzięki temu zapamiętaliśmy raz na zawsze, co się kryje pod pojęciem kwarantanny i jak różne mogą być postawy ludzi w obliczu bardzo realnej groźby śmierci w imię wyższego dobra.

Czym jest wyższe dobro w ukochanym kraju przekonałem się rok później, kiedy grupa mundurowych uwięziła nas na kilka miesięcy w domach i odcięła od reszty świata,  nawet tego trzeciego.  Trzymano nas zamkniętych pomiędzy Odrą i Bugiem także wtedy, gdy znad Czornobyla przywiało radioaktywny pył. Pewnie chodziło o przebadanie na umęczonym narodzie skuteczności  stosowania płynu Lugola przy wciskaniu ciemnoty.

Bodajże w końcu 1988 roku, Jurij Szczerbak odwiedził Warszawę, a ja z ochotą udałem się na spotkanie z nim. Po spotkaniu odprowadziłem go na przystanek tramwajowy, a potem razem przejechaliśmy 36-ką ze Służewa do centrum. Po drodze dowiedziałem się, jaka była faktyczna przyczyna wybuchu w Czornobylu /szukanie możliwości zwiększenia produkcji plutonu/ i o rzeczywistych skutkach eksplozji reaktora. Dzięki temu nie musiałem czekać trzydzieści lat,  aż pojawi się serial na Netflixie.

Kwarantanna, którą wprowadza pisoneria –  żałosna władza tego nieszczęsnego państwa – jest czymś odwrotnym w stosunku do działania, które przedstawił w swoim scenariuszu Jurij Mykołycz. Szczerbak, bowiem, napisał o poświęceniu jednostek i małych grup dla dobra reszty. A u nas wszyscy mają żyć w izolacji, przez czas nieokreślony, ale,  cui bono?

Поживемо – побачимо.

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Uzupełnij pole: *