Na szczycie Łysej Góry, na pograniczu Ruskiego Brodu i Wawrzynowa, tuż przy obecnym skrzyżowaniu traktu konecko-skrzyneckiego z traktem gowarczowsko-chlewickim (szydłowieckim), w równej odległości od zlikwidowanej szkoły i wciąż czynnej plebanii, stoi okazały pomnik, wzniesiony przed półwieczem na cześć polsko-sowieckiego braterstwa broni w walce z okupantem hitlerowskim.
Pomnik zbudowano w środku PRL-owskiej nocy, dwadzieścia pięć lat po krwawej bitwie pomiędzy wojskami sowieckimi i niemieckimi w tzw. kotle ruskobrodzkim, dwa lata po przejściu (na szczęście tylko) tranzytowym części Armii Sowieckiej z braterską pomocą dla Czechosłowacji, w szczytowym okresie propagowania przez moczarowsko-zbowidowskich nacjonal-komunistów mitu o „Hubalu”.
Pomnik ruskobrodzki miał formę obelisku złożoną z dwóch kilkumetrowej wysokości żelbetonowych mieczy, ustawionych głowniami do dołu, których jelce połączono metalowymi prętami i których głowice zwieńczono czerwoną piecioramienną gwiazdą i srebrnym orłem bez korony.
Istotną, z mojego punktu widzenia, częścią pomnika była ścianka z piaskowca i przytwierdzona do niej tablica pamiątkowa. /Napis na tablicy odpowiadał tej rzeczywistości wojennej, którą znałem z „Czterech pancernych i psa”. / Murek i pomnikowe schodki służyły bowiem nam do rożnych zabaw (w chowanego, berka), kiedy czekaliśmy na Pekaes. Za ścianką było też trochę intymności, gdy zaczynał uciskać pęcherz na tym ruskobrodzkim wygwizdowie, vis á vis pocztowego okna. Zresztą, w połowie 1976 roku, praktycznie straciłem ten pomnik z oczu.
Pomnik w Ruskim Brodzie, prawdopodobnie, zniknąłby samoistnie z pejzażu, gdyby zostawiono go w spokoju. Zarósłby świerkami, ściankę z piaskowca zniszczyłaby erozja, a miecze obaliłby jakiś wiatrołom. Niestety, co pewien czas jakiś troskliwy i wrażliwy Dalibóg podejmował się działań porządkowych i konserwatorskich na tym obiekcie i symbol omoskalenia mieszkańców Ruskiego Brodu przetrwał do dziś.
W ostatnich dniach, gminna władza radziecka w PiSusze, niespodziewanie przystąpiła do realizacji ustawy dekomunizacyjnej i dokonała zmiany napisu na tablicy pamiątkowej. Treść nowego napisu odpowiada stanowi umysłu delegatów do PiSuskiego sowietu miejsko-gminnego. Odtąd pomnik będzie poświęcony wszystkim siłom walczącym z okupantem na terenie gminy Pisucha. Jakoś nikomu nie przeszkadza fakt, że Ruski Bród został włączony do gminy Przysucha dopiero w latach 70. ubiegłego wieku. I jakoś wszyscy pomijają fakt, że podczas okupacji, mieszkańcy Ruskiego Brodu ( ludowcy i socjaliści) byli bardzo skonfliktowani z narodowcami z sąsiednich wsi, należącymi do parafii przysuskiej lub gowarczowskiej.
A przecież problem dekomunizacji pomnika dałoby się rozwiązać bardzo prosto. Należało pomnik poświęcić Mszczujowi ze Skrzynna, który to ponoć samego Wielkiego Mistrza Zakonu Najświętszej Maryi Panny ukatrupił pod Grunwaldem. Mam prawo przypuszczać, że ostały się nawet jakieś dziewice, które pamiętają, że parafia ruskobrodzka należała do dekanatu skrzyneckiego, a nie do przysuskiego.