Przed stu laty na zboczu Zająca rósł las hrabiego. Hrabia przekazał las kilkunastu włościanom z Tadeuszówki Dużej. W czasie kryzysu las zamienił się w zrąb, a drewno trafiło do żydowskich handlarzy. Ogołoconą z drzew morgę ziemi dziadek Ludwik odkupił za równowartość 150 złotych od spadkobierców po Józefie Szlęzaku.
W ciagu dwóch lat na działce wyrosła drewniana chałupka, stodoła z obórką, szopka i piwniczka. Wzdłuż południowej granicy Ludwik zasadził akacje, klona, buka, graba, wiąza, gruszę, leszczynę i lipy. Pozwolił też rosnąć kilku kępom brzóz, olch i sosen. Nie wyciął dębczaków i osik na brzegu rowu. Pod oknem chałupki znalazło się miejsce dla papierówki, a na środku gumna wybiła w górę jakaś dzika jabłoń i samisiejka jesiona. Ścieżka do piwniczki została obsadzona śliwami i czarnym bzem.
Wuj Stach większość swego życia spędził wsród tych drzew. Miał zamiar wzbogacić drzewostan. Wysiewał nasiona różnych gatunków sosen, znosił naręcza sadzonek, ale tylko czasami zdążył je wkopać zanim uschły zupełnie. Przyjęło się kilka jodeł i szpaler modrzewi , które pomagałem mu przesadzić.
Dziś znów jest las, a wyjątkowo gruba warstwa liści pokryła ścieżki koło chałupy, po których chodzili: dziadek Ludwik, babcia Bronka, mama Janka i wuj Stach. Zanim odeszli stąd.