Pisonerski rząd zamówił 60 milionów porcji wakcyny na Covid-19, czyli tyle, żeby zaszczepić wszystkich figurujących w spisie państwowej komisji wyborczej. I ma problem, bo większość elektoratu przestała się bać wirusa … i nie tylko wirusa.
Przestaliśmy się bać: kary boskiej, niedostatku, osamotnienia, cierpienia, a przede wszystkim – śmierci. A w związku z tym, nie traktujemy już z tak wielkim nabożeństwem wszelkich katabasów, konowałów i asekuratorów na życie. Mamy dość płaszczenia się przed nimi w roli penitenta, pacjenta i klienta. Nie mamy zamiaru łykać niczym pelikany tych wszystkich sakramentów, medykamentów i prudentów. Wkurzamy się, kiedy jakiś profesjonalny uszczęśliwiacz pragnie uczynić z nas beneficjentów. Aroganckie rządy postkomunistów, postmodernistów i pisowskich postsocjalistów zniechęciły nas całkowicie do egzystowania w stadzie.
Plan narodowej wakcynacji pod pretekstem walki z wirusem z Wuhan prawdopodobnie ma na celu przywrócenie reżymu życia stadnego. W polskiej zagrodzie staniemy się znowu jedno, a o prestiżu poszczególnych osobników będzie pewnie decydował jakiś niski numer zaszczepienia.
Zaszczepić większości obywateli obecnej Polski, pisonerii się nie uda. Władza pisowska wystrzelała cały swój arsenał środków perswazji i przymusu przy okazji wprowadzaniu nakazu maseczkowo-namordnikowego. Teraz, kiedy niechęć do szczepień okazuje większość nacji, pisonerii niewiele da propaganda, nacisk administracyjny lub straszenie ograniczeniem praw obywatelskich. Bardzo możliwe, że już wkrótce dojdzie do złamania obietnicy szczepień dobrowolnych. To przecież nie przypadek, że wakcynacja zaczyna się od personelu szpitali, które jeszcze nie tak dawno leczyły zagorzałych czytelników tygodnika „W służbie narodu” oraz kolportowanych potajemnie „Zeszytów Naukowych ASW”.
W Wigilię Bożego Narodzenia, czyli tuż przed nadejściem pierwszej partii szczepionek antycovidowych, ujawnili się, w naszym pięknym kraju i narodzie, zwolennicy szczepionkowych egzekucji, wywodzący się, niestety, spośród lekarzy. Ogólnopolska komercyjna stacja TV zaprezentowała stanowisko „znanego doktora” z Przysuchy, który ponoć byłby gotów zaordynować szczepienia obowiązkowe, gdyby oczywiście zależało to od niego.
Paru doktorów ze szpitala w tym sztetlu kiedyś tam rozpoznawałem, ale tego znanego na szczęście jeszcze nie widziałem na oczy. A szanując tradycje utarte wśród mieszkańców mojej wsi, to na łożu boleści poproszę o szklankę wody z „Kaścynego Stoku” zamiast o przyjęcie na oddział do szpitala w PiSusze.