Dziś w Nidzicy odbył się pogrzeb Wojciecha Pajewskiego – pracownika referatu dowodów osobistych w tamtejszym Urzędzie Gminy. Wojtuś zmarł 3 maja br., po kilku tygodniach walki o życie na oddziale covidowym nidzickiego szpitala. Zabiła Go trzecia fala wirusa, która przetoczyła się przez powiat nidzicki po zakończeniu ferii zimowych.
Wojtuś Pajewski był moim kolegą z akademika na Smyczkowej. Mieszkaliśmy przez kilka lat w sąsiednich pokojach, choć P. Kierowniczka chciała początkowo ( w październiku 1981 roku), żeby Wojtuś dołączył do mnie i do Tomka. Ale kolega Bohdan dokonał roszady i oddzielił „naukowców” od „balangowiczów”.
Jako studenci bardzo się różniliśmy, gdyż Wojtuś był pracowity, uczący się, dbający o porządek, pedantyczny, bez nałogów, grzeczny, spokojny, wyciszony, uprzejmy wobec dziewcząt. Miał też swoje radyjko tranzystorowe i rytuał słuchania cotygodniowej listy przebojów programu pierwszego Polskiego Radia. Potem się okazało, że skrupulatnie zapisywał w kajeciku wszystkie notowania i był w stanie podać, ile razy jakaś piosenka np. Ireny Jarockiej zajmowała trzecią pozycję na liście.
Wojtuś nie przepadał za towarzystwem „ balangowiczów”, ale chętnie uczestniczył w spotkaniach z udziałem jego koleżanek z bohemistyki. Lubił też żartować i zabawiać intelektualnie studentki z pedagogiki, co przerodziło się w długoletnie przyjaźnie.
Po ukończeniu bohemistyki, Wojtuś powrócił do Nidzicy. Czasami słyszałem Jego głos, gdy dzwonił do radia do programu „Muzyka nocą”. Spotkaliśmy się też na dwóch weselach: u koleżanki Rózi pod Sochaczewem oraz na premierze inscenizacji Wesela Mazurskiego w Kamionce pod Nidzicą. A raz, przy jakiejś okazji, odwiedziłem Go w czasie pracy w nidzickim ratuszu.
W czasie stanu wojennego, kiedy mocno popularne stały się słówka „niechęętnie” i „bez sęęsu”, Wojtuś wynalazł sobie słówko – „ redundantne”. Z tym mi się będzie zawsze kojarzył.
R.I.P.