Jak dziadek Jan został hubalczykiem

Na początku lutego 2017 roku, p. Prokurator IPN umorzyła śledztwo w sprawie „zbrodni nazistowskich, stanowiących zbrodnie wojenne popełnione z naruszeniem prawa międzynarodowego, polegających na przeprowadzeniu w okresie od kwietnia 1940 r. do czerwca 1940 r. daty bliżej nieustalonej bezprawnych akcji aresztowań mieszkańców Ruskiego Brodu, Rozwad, Zychorzyna, Przysuchy i innych miejscowości powiatu przysuskiego (woj. mazowieckiego) w związku z przynależnością do podziemnych organizacji niepodległościowych oraz udzielaniem pomocy oddziałom partyzanckim, w wyniku której pozbawieni wolności zostali między innymi: (…), następnie osadzeniu w/w w więzieniu w Piotrkowie Trybunalskim oraz pozbawieniu prawa do niezawisłego i bezstronnego sądu poprzez wydanie przez niemiecki policyjny sąd doraźny wyroków skazujących na kary śmierci oraz deportacje do obozów koncentracyjnych(…)” – z powodu śmierci sprawcy. Sygnatura: S 37.2015.Zn.
W trakcie tego śledztwa, na polecenie p. Prokurator, zostałem przesłuchany w charakterze świadka przez funkcjonariusza Komendy Powiatowej Policji w Przysusze. Zeznałem zgodnie z prawdą, że dziadka Jana aresztowano 28 czerwca 1940 roku w jego służbowym mieszkaniu czyli gajówce, że był zatrzymany na podstawie jakiejś listy i że tego samego dnia aresztowano też dwóch mieszkańców sąsiedniej wsi. Przedstawiłem też kopie dokumentów, otrzymanych z IPN, potwierdzających doprowadzenie dziadka do więzienia w Piotrkowie Trybunalskim przez Einsatzkommando Opoczno oraz powiadomienie Kreishauptmanna H.G. Albrechta o wykonaniu wyroku śmierci w dniu 2 lipca 1940 roku, które pozyskałem przy okazji sprawy spadkowej.
Na jesieni 2016 roku, z ciekawości, zadzwoniłem do Oddziału IPN-u i ustaliłem, że posiadam status pokrzywdzonego, że śledztwo dobiega końca i że zostało podjęte w celu formalnego zamknięcia postępowania, które około 1970 roku wszczęła Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce. Po tej informacji raczej pozbyłem się nadziei, że dzięki śledztwu dowiem się wreszcie, dlaczego Niemcy zamordowali mojego dziadka. Czekałem więc cierpliwie, aż IPN prześle mi postanowienie o umorzeniu dochodzenia.
Ale p. Prokurator mile mnie zaskoczyła, gdyż nie ograniczyła się do odfajkowania kolejnej sprawy, tylko postarała się o możliwie pełne przedstawienie okoliczności zbrodni. Z pisemnego uzasadnienia postanowienia o umorzeniu dowiedziałem się o odnalezieniu bardzo ważnego dokumentu, czyli listy więźniów z więzienia w Piotrkowie, na których Niemcy wykonali wyrok śmierci w dniu 2 lipca 1940 roku. Teraz już wiem nie tylko razem z kim dziadka aresztowano, z kim przetransportowano do Piotrkowa, ale też, wraz z kim rozstrzelano. No i była także w tym uzasadnieniu sugestia, że mój dziadek przynależał lub pomagał Oddziałowi Wydzielonemy WP mjr. Henryka Dobrzańskiego „Hubala”, oparta na zeznaniach mego kuzyna oraz na ankiecie przeprowadzonej w powiecie przysuskim na zlecenie Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Kielcach w 1968 roku.
Zeznania mojego kuzyna (a także jego działalność na rzecz upamiętnienia polskiego ruchu niepodleglościowego między Wisłą a Pilicą w latach wojny i okupacji) traktuję z przymrużeniem oka. Cenię w jego opowieściach opisy przyrody w dolinie Radomki oraz cytaty z opoczyńskich przyśpiewek. Nie jest, bowiem, prawdą, że mój dziadek przynależał do jakiejś koneckiej struktury konspiracyjnej, a nawet miał pseudonim, brzmiący jakby po serbsku lub słoweńsku, jak to przedstawiono na tablicach pamiątkowych na kościele parafialnym.
Dziadek, owszem, brał udział w wojnie z bolszewikami w 1920 r., tak jak wielu chłopów z Kielecczyzny skuszonych obietnicą przydziału ziemi z magnackich latyfundiów. W okresie służby nabrał cech typowego „zupaka” i tak mu pozostało, jako gajowemu, do końca jego dni oraz przeniosło się na jednego z synów. Ale czy czterdziestolatek z trójką dzieci, z mało gramotną żoną, prowadzący budowę domu i innych zabudowań, uprawiający kilka hektarów ziemi itd., miałby powód, żeby angażować się w działalność partyzancką lub wspomagać grupę żołnierzy szastającą pieniędzmi na prawo i lewo?
Zaintrygowała mnie, natomiast, ta ankieta z 1968 roku. Podejrzewałem, że może wypełnił ją starszy syn dziadka, starając się o jakiś dodatek do renty wojskowej. Zdolności stryja w tym kierunku były mi dość dobrze znane. Nie wytrzymałem z ciekawości i pojechałem do IPN-u, żeby sprawdzić w aktach, co zawiera ankieta i kto ją wypełnił. Udostępniono mi do przejrzenia dwa opasłe tomy akt, wrosłem po czterech godzinach w IPN-owskie krzesło, ale teraz już wiem na sto procent, jak dziadek został hubalczykiem.
Otóż: ankieta trafiła do przewodniczącego Gromadzkiej Rady Narodowej (znałem tego pana, bo był mężem mojej pierwszej wychowawczyni z podstawówki), a ten zaprosił do siebie trzech towarzyszy, reprezentujących dwie wsie i jeden przysiółek. Towarzyszem, dającym świadectwo o ofiarach okupacji z mojej wsi, był dość dobrze obeznany w sprawie były sołtys. Wskazał on, że mojego dziadka zabrano z domu na podstawie listy, jednego, w kwietniu 1940 r., za udzielanie pomocy oddziałowi mjr. Hubala. I nie widziałbym nic zdrożnego w tej ankiecie, gdyby nie ta data i to, że czyjaś jeszcze ręka, w podobnej rubryce, charakterem pisma niepodobnym do przewodniczącego GRN, dopisała zdanie: „na skutek należenia do partyzantki mjr. Hubali”.
Nie dziwi mnie, że osoba weryfikująca ankietę w grudniu 1969 roku, podsumowała dziadka następująco:”(…), lat 40, został aresztowany z listy, z domu, ponieważ należał do partyzantki mjr. Hubali, udzielając mu pomocy materialnej; został aresztowany w miesiącu kwietniu 1940 r. i został wywieziony do więzienia w Piotrkowie”. W tym bowiem okresie, następowało przywłaszczanie i pogłębianie mitu OWWP mjr. H. Dobrzańskiego przez komunistów i ich specyficznych sprzymierzeńców skupionych w PAX-ie. Rzeczywiści i rzekomi weterani od Hubala znaleźli się w gestii takich specjalistów od zakłamywania historii, jak Mieczysław Moczar i Leon Bukojemski. Był to także okres dobijania targów pomiędzy komunistami zarządzającymi PRL i socjalistami, którzy stanęli na czele rządu w NRF. Bardzo możliwe, że komuniści chcieli dokładniej poznać krąg uprawnionych do ewentualnych odszkodowań za zbrodnie niemieckie w latach okupacji.
I kiedy już byłem święcie przekonany, ze poznałem cały szlak, ktorym doszedł mój dziadek do oddziału mjr. Hubala, to nagle odkryłem imię i nazwisko mojego dziadka na listach, zawierających nazwiska ponad trzystu hubalczyków. Szybko sprawdziłem biogram tego hubalczyka i okazało się, że imiennik mojego dziadka na krótko związał się z oddziałem, a następnie zdołał przedostać się na Zachód i skutecznie walczył z Niemcami, ramię w ramię z brytyjskimi sojusznikami. Stawiam kropkę, choć korciło dodać też cudzysłów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Uzupełnij pole: *