Po zamieszczeniu trzech postów, wewnętrzny głos podpowiedział mi, że przyszła pora poświęcić bloga lub przynajmniej pokazać go księdzu. W niedzielny poranek zgarnąłem wszystko ze stołu i położyłem księgę mądrości „Bloger i social media”, a na niej tableta i smartfona. Wiedziałem jednak, że nie tak łatwo będzie przekierować uwagę dobrodzieja na ten mój dar niebios.
Pokój temu domowi! – dobiegło z sieni tuż po jedenastej. W głosie księdza wyczuwało się chrypkę i resztki kataru. Przywitałem się i jednocześnie złożyłem Solenizantowi życzenia zdrowia oraz stu lat. Dostałem wafelka w złotku, a kot zgniecioną krówkę‑ciągutkę i zadanie pilnowania chałupy. Pośpiesznie włożyłem czapkę na głowę i smartfona do kieszeni. Przewodnik blogera został na stole.
Jechaliśmy ponad godzinę, ale ani słowa o blogu. To przez tego Marxa…Reinharda ‑ niemieckiego kardynała, który tak bardzo zbulwersował księdza swoim schizmatyckim oświadczeniem: „nie jesteśmy filią Rzymu”. Nowy Luter, po swojemu interpretujący problemy duszpasterstwa współczesnych rodzin, komunię rozwiedzionych i wartość samego sakramentu małżeństwa.
Za Końskimi skręciliśmy w lewo, aby odnaleźć pomnik partyzantów ze zgrupowania „Ponurego”, poległych w potyczce z Niemcami w Lasach Niekłańskich późną jesienią 1943 roku. W ten sposób uczciliśmy Dzień Pamięci o Żołnierzach Niezłomnych. Zdjęcie pomnika zapewne wykorzystam na blogu.
Pstrykanie smartfonem fotek na zaporze zalewu na rzece Kamiennej w Bliżynie było niepotrzebnym ryzykiem. Gdyby telefon wypadł mi z drżących rąk i wylądował 4 metry poniżej moczących się kaczych kuperków, mógłbym na dłuższy czas zapomnieć o dostępie do bloga.
Dopiero pod koniec dnia Opatrzność przywiodła nas pod strzelistą wieżę kościoła pod wezwaniem św. Brata Alberta w Skarżysku. Z niekłamanym podziwem patrzył ksiądz na dzieło znanego mu ks. kanonika Mariana Mężyka, który w latach niedoboru materiałów budowlanych, porwał się na realizację tak wielkiego projektu. Mnie, natomiast, imię św. Brata Alberta skojarzyło się z ks. Tadeuszem Isakowiczem‑Zaleskim i jego blogowaniem. Wtedy już bez wahania otworzyłem swoją stronę i pochwaliłem się księdzu swoim najnowszym wpisem. Powiedziałem z pełnym przekonaniem, że mnie też kiedyś blog przyniesie korzyść. Albowiem wierzę w bloga.
Osobisty dobrodziej to typowy Integrysta ! Pachnie mi schizmą, jak u Rydzyka..